wtorek, 22 kwietnia 2014

Portret na zamówienie, wykonany już chwilę temu ale zwlekałam z wrzuceniem, ponieważ mnie nie zachwyca, jak z resztą większość rysunków tworzonych na zamówienie. 
Myślałam że pokażę go razem z Khaleesi którą obecnie męczę już ponad tydzień, ale strasznie mozolnie mi idzie. I owszem, a jakże, mnie również porwała i wciągnęła Gra o Tron. 




Miałam nadzieję skończyć ją w tym tygodniu, jednak dostałam kolejne rysunkowe zamówienie, więc Dany musi poczekać. Jak zresztą i wszyscy którzy liczyli na tatuaż z henny, ponieważ nadal jej nie mam. 



Pytanie kolejne, czy przesąd że idąc na wesele w czarnej sukience życzymy źle młodej parze jest znany w waszych kręgach? I co o nim sądzicie? Bo akurat taką własnie sukienkę posiadam, kupioną własnie na tego typu imprezę. Najprawdopodobniej zignoruję ten wymysł, bo żeby mój kolor sukienki miał mieć wpływ na czyjąś przyszłość? Ale tym pytaniem i tak zadręczam wszystkich dookoła. Nie wierzę w przesądy. Ani w przypadki.

A przesąd że zasuszając otrzymane kwiaty zasusza się również uczucie? 
Oooooj miałam duuuży dylemat co zrobić z pierwszą różą od Łukasza :) Dziś stoi zasuszona w wazoniku i cieszy moje oczy. 


piątek, 4 kwietnia 2014

Kilka nowych tatuażowych tworów, już nie długo skombinuje hennę, ale dość pokaźne portfolio mi się już tworzy :) Wszystkie zdjęcia znajdziecie na fp na facebook'u. 
Czerwone ślady dookoła tatuażu to efekt czerwonego cienkopisu, zaczęłam przebijać wzory na skórę za pomocą kalki. Irytujące jest tylko, że jako produktu alkoholowego służącego mi do aplikacji na skórę przed przyłożeniem kalki zamiast spirytusu kosmetycznego używam perfum które dostałam od byłej teściowej, a których zapach niesamowicie mi nie odpowiada, jednak posiadają atomizer i to jest dużo wygodniejsze. 
Cóż w końcu się do czegoś przydały :P 






Jutro jadę na kongres kosmetyczny do Krakowa oraz targi. Jak będzie o czym pisać, to może pokuszę się o jakąś bardziej szczegółową relację niż tylko fajnie było

Od dawna rozważam również pozbycie się w końcu kolczyka w języku. Ciocia dentystka do której chodzę o mało mnie za tą ozdobę nie zje, strasząc rakami języka, a Łukasz niezwykle by się ucieszył, gdybym się żelastwa pozbyła. Zdecydowanie nie jest fanem piercingu, więc było dla mnie nie małym szokiem, oczywiście pozytywnym gdy poparł mój plan na życie. 
Wracając do kolczyka to dziś rano zostałam obudzona koszmarami o czymś co mi się działo z językiem i chyba na wpół śpiąco go wyciągnęłam zasypiając ponownie. Zostawić taki stan rzeczy? 

W ostatnim tygodniu udało mi się również dwa razy szpachlować z nim strych, więc można powiedzieć, że nabiłam nowego skilla. 

Podjęłam się również wyzwania 100 dni bez spodni z bloga Ani, która zaczęłam czytać już chwilę temu. Kartka z wyzwaniem wisi na tablicy korkowej nad moim biurkiem z zakreślonymi dwoma kwadracikami i przyciąga wzrok wszystkich którzy do mnie przychodzą. Ile razy musiałam już tłumaczyć co to, na co, po co, a przecież to tylko dla zabawy :)