poniedziałek, 26 maja 2014

Ostatni post ponad miesiąc temu, troszkę zaniedbałam bloga. Dany nadal nie skończyłam przez rysunek poniżej. Rysowałam go powoli przez ponad tydzień na formacie a3. Do stworzenia użyłam chyba wyłącznie ołówka mechanicznego i 5B. Szczegółowość tej pracy prawie mnie zniszczyła ale podołałam :)




W międzyczasie nabyłam w końcu hennę, jednak okazała się ciut inna niż ta szkolna i niestety gorzej mi się z nią pracowało, także mój "bum" na tatuaże zdecydowanie przygasł. Zrobiłam trzy i potem jakoś wszystko ucichło. Mi się tą henną źle tworzy i niestety krótko się trzyma. 




(ostatni wykonany jeszcze w szkole) Nie wiem czy widać różnicę, ale miałam problem z cieńszymi liniami. Drugą kwestią jest fakt iż głupio mi brać pieniądze za coś co nie spełnia swoich standardów. 


* * *

Wesele na które obawiałam się iść w czarnej sukience mam już za sobą, poszłam w jasnej, którą pożyczyłam od kuzynki. Chorowałam na nią od kiedy ponad rok temu wrzuciła w niej zdjęcia z jednego z wesel na którym była. Brakowało mi do niej wszystkiego, ale torebkę pożyczyłam a buty kupiłam 4 dni przed weselem jakimś niezwykłym fartem :)


Nie za wysokie, ale też nie tak bardzo niskie "babcine" obcasiki. Wytrzymałam w nich ponad 7 godzin w tym tańcząc i chodząc a nie tylko siedząc, co jest dla mnie absolutnym rekordem :)

Trochę z innej beczki, przeczytałam w końcu książkę Ani z bloga www.aniamaluje.com Jak stać się szczęśliwym człowiekiem i planuję kilka pozytywnych zmian w moim życiu, a przede wszystkim w moim myśleniu. Chcę szczerze mów powiedzieć, że jestem szczęśliwa teraz niestety tego zrobić nie mogę. 
Zaczęłam od eksperymentu z ryżem. Przykład czegoś takiego tutaj. Może w następnej notce coś więcej skrobnę o moich słoiczkach :)

W wyzwaniu 100 dni bez spodni uzbierało się dopiero 9 zakreślonych krateczek i coś czuję, że do końca roku nie zdążę nadrobić pozostałych 91 ale zabawa trwa :)

Nie wiem czy pisałam ale od świąt raz bardziej regularnie, raz mniej, ale stosuję dietę 2:5. Nie aż tak bardzo rygorystycznie jeśli chodzi o dzienne dawki kalorii. Na razie spektakularnego efektu nie ma. Najpierw dość szybko spadło 2-3kg i waga stanęła w miejscu. Potem przez tydzień ktoś lub coś ciągle przeszkadzało mi w dni głodówki, w efekcie waga zaczęła wracać. Mimo że teraz się waha mam wrażenie że i tak odrobinę lepiej wyglądam, ale może to tylko wrażenie. Oby nie :P 

Oby w następnej notce wreszcie pojawiła się Daenerys.
Pozdrowienia :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz