niedziela, 16 grudnia 2012

Dziękuję za aż 1000 wyświetleń, to naprawdę daje mi motywację do dalszego tworzenia, chociażby długopisem po ławce :)


Dziś coś czego jeszcze nie było, mianowicie zamówienie na nagłówek do bloga od kochanej Wiki z bloga colors of fashion

Cztery panie biorące w nim udział:




Oraz efekt końcowy:



czwartek, 13 grudnia 2012

Tym razem to prezent dla siostry. Niestety jeszcze go nie dostała, więc nie wiem czy się spodoba, choć jak mam być szczera to chętnie bym ją sobie zatrzymała :)






+ blog z moim starym i najpewniej już nie kontynuowanym opowiadaniem jednak zmienił nazwę. 
jakby kogoś to jednak interesowało to proszę klik

sobota, 8 grudnia 2012

Tak, w końcu digital cokolwiek ruszył. Jak widać baaardzo średnio mi to wychodzi, ale ćwiczymy, ćwiczymy :)







poniedziałek, 26 listopada 2012

Cóż, tematowi Muse nadal nie potrafię dać spokoju. I pewnie nie będę potrafiła przez najbliższy miesiąc. 
Z tego wszystkiego odkopałam mojego starego bloga z zaczętym opowiadaniem o tymże zespole. Umiejętności pisarskich to ja wybitnych nie mam, w opowiadaniu znajdują się nie rzadkie błędy stylistyczne, nie jest ona ani trochę poważne, więc większości pewnie nie przypadnie zupełnie do gustu, jednak mimo wszystko dla samej radości tworzenia jaką pamiętam z tego miałam postanowiłam przenieść je na blogspota, bo niestety z onetem nie potrafię się zaprzyjaźnić po raz drugi. 

Jeśli chcecie czytajcie, choć pisanie tego nadal będzie wymagało ode mnie ponownego, niezłego doedukowania się w życiu chłopaków, jednak i tak zamierzałam to zrobić :)




Nazwa najpewniej zostanie zmieniona jak tylko wpadnę na lepszą i wolną.



A żeby ostatnimi czasy kompletnie nie z musować tego bloga wrzucam projekt mojego loga na otrzęsiny które zrobiłam chyba z dobre dwa tygodnie temu, może jeszcze wcześniej. Niestety skana nie posiadam, czego sama żałuję. 
Zostało jednak zdyskwalifikowane przez pewne nieporozumienie. 





sobota, 24 listopada 2012

Wróciłam. Zmęczona, śpiąca, obolała, ale prze szczęśliwa. Oczywiście pierwsze co zrobiłam to podłączenie telefonu i zgranie zdjęć, następnie youtube i powrót do wczorajszego wieczoru. 



Ale od początku.

Mimo wielu problemów, z transportem, okazało się że jednak nie pojedziemy autem, z depozytem, nie wiedzieliśmy gdzie rzeczy zostawić, z numerkami które ponoć był, ale tylko dla picu wszystko poszło wręcz genialnie. 
W Łodzi byliśmy po 13, szukanie depozytu na stacji i na poczcie niestety zakończyło się niepowodzeniem, więc postanowiliśmy tachać to wszystko ze sobą na koncert. Z resztą większego wyboru to nie mieliśmy. 
No to od jakiejś 15, pewnie wcześniej, przyszliśmy pod Atlas Arenę, ja w szoku że w sumie za dużo tych osób to tam jeszcze nie koczuje i nie stoją w ścisku jak sardynki. Więc stanęliśmy sobie w luzach z przodu no i stoimy bo skoro dziura jest to czemu nie skorzystać. Pierwsza wątpliwość to taka, że kupił bilety od gościa przez neta. Zawsze był cień ryzyka iż nie są oryginalne. Wtedy to bym się chyba rzuciła z tej Atlas Areny. No ale stoję dalej i marznę. Ponoć wyglądałam jakbym miała jajo znieść. 
Następna wątpliwość to numerki. Kątem oka widziałam że ludzie obok mnie mają coś markerem na wierzchu dłoni napisane.  W końcu jakaś dziewczyna pchająca się do przodu powiedziała że jakieś numerki jakaś babka rozdaje. No to wyszliśmy z naszego zajebistego miejsca w kolejce, szukamy kogoś, pytamy się w budce gdzie bilety odbierają, oni nic nie wiedzą, w końcu gościu z Areny najpierw powiedział, gdzie ta babka, a jak nie znaleźliśmy i poszliśmy do niego jeszcze raz, to było że numerków jest tylko 200 i po to żeby się kolejna uformowała. I rozwiązała się zagadka dlaczego stali tak spokojnie. To wróciliśmy prawie na nasze miejsce w kolejce spokojniejsi że i tak wejdziemy. 
Zaczęli wpuszczać niestety dopiero po 18, szybko przez barierki, babka skanuje kod na bilecie, przepuszcza dalej i już wiem że będzie dobrze. Dzięki bogu była szatnia, nie wiem jakbym przeżyła tam w kurtce. 
Kolejne półtorej godziny czekania pod sceną. 
Support - Everything Everything. Nie wiem czy znacie, ja przynajmniej pierwszy raz ich słyszałam. Całkiem przyjemna nuta wg mnie. Dla przybliżenia. 




W Atlasie ten początek brzmiał zajebiście. 
Potem kolejna godzina. Ja już jakimś cudem w piątym rzędzie, potem na szczęście udało się być w trzecim *,* Oczywiście musieli się po gwiazdorsku spóźnić. 
W końcu muzyka w głośnikach ucichła, światło zgasło, ludzie zaczęli krzyczeć, ze sceny popłynęły dźwięki Unsustainable , którego na początku strasznie nie lubiłam, jednak po wczorajszym zmieniłam zdanie o tej piosence. 
Człowiek którego słuchasz od kilku lat, oglądasz na zdjęciach, podziwiasz w internecie, stoi przed tobą te kilkanaście metrów dalej na scenie. Emocje w najczystszej postaci. Widzisz, słyszysz, czujesz tę muzykę. Niezapomniane spełnienie marzeń po raz drugi. 
Tym razem jednak obyło się niestety bez rzucania czegokolwiek, za to Bellamy zrobił miłą niespodziankę schodząc do fanów. Niestety ten zaszczyt mnie nie kopnął, ale przecież nie będę się załamywać z tego powodu, i tak dostałam więcej niż się spodziewałam. Żałuję jedynie że nie poświęciłam więcej czasu The 2nd Law. Zagrali z niej chyba dobrą połowę piosenek. 
Muszę również przyznać z obserwacji oraz internetu że Bellamy znacznie dorósł :) Troszkę szkoda, ale w końcu ojciec to może powinien być poważniejszy :>
Były dwa bisy, jednak drugiego przyznam się szczerze że się nie spodziewałam gdyż dużą liczbę koncertów kończyła piosenka 
Knights of Cydonia, dlaczego myślałam że i tym razem będzie tak samo. I wyszłam spod sceny. Jednak nie z koncertu. I ni żałuję, dwie ostatnie piosenki zobaczyłam z całkiem innej perspektywy, na spokojnie. Dopiero z daleka, z perspektywy przypominającej oglądanie filmików w necie, nie walcząc o życie, zdałam sobie sprawę gdzie jestem i co się dzieje. Także dwa ostatnie utwory przeryczałam z radości jednocześnie drąc gardło i klaskając do Starlight'a.


Kilka moich własnych zdjęć, średnia jakość bo robione ziemniakiem. 






+ jeden z lepszych filmików jakie do tej pory wrzucono, sam początek, tak dla małej wizualizacji :)

Pozdrawiam tych co byli i wszystkich fanów. 




środa, 21 listopada 2012

Boże, Boże, Boże... będzie to dość chaotyczna i nie związana z moim artyzmem notka, ale pojutrze jednak jadę na MUSE. Choć jeszcze teraz nie do końca w to wierzę. Ale zobaczę ich po raz drugi.. trzeba będzie jutro zacząć liczyć godziny. 

Po prostu musiałam się ze wszystkimi podzielić ową radością :*

Pozdrawiam. 







poniedziałek, 12 listopada 2012

niedziela, 11 listopada 2012

Digitalu nadchodzę.

Nastał dziś nowy dzień w mojej twórczości, mianowicie zostałam posiadaczką tabletu graficznego. Pentagram Thintype P 2006 właśnie spoczywa na moim biurku, jednak rozpracowywanie go zostawię sobie na kilka najbliższych dni. Na pierwszy ogień idzie rozpracowanie Windowsa 8, który mnie kompletnie zaskoczył i zupełnie go nie ogarniam :)

piątek, 26 października 2012

Moje pierwsze zamówienie zrealizowane ze skutkiem pozytywnym :)
Pierwszy raz rysowałam starszych ludzi więc było to dla mnie wyzwaniem. 




poniedziałek, 15 października 2012

Dzisiejsza nowość. Koszulka wytargowana od kolegi :D 






Jeszcze nawet nie przepracowana, tyle co farba świeża, ale podoba mi się :D 

niedziela, 14 października 2012

Jakoś tak dopadła mnie jesienna chandra. Najchętniej siedziałabym w domu, grała w Zwierzaki i oswajała jednorożce *,* Jest zimno, smutno i ogólnie nieprzyjemnie. 
Do tego nadal borykam się z pozostałościami po przeziębieniu, czyli kaszlem + przeżywam sporo dylematów uczuciowych. Jakoś wszystko przestało być proste. 
Oczywiście cierpi na tym również moja wena i chęć tworzenia czegokolwiek. Koszulka na prezent dalej w fazie początkowej, choć dzień chłopaka był już dawno. Mam zamówienie od dziewczyny ze szkoły na rysunek jednak oczywiście nietknięty. Pomysł na koszulkę jest. Drugi na szczęście zaczynam wykonywać. Jedyne co tworzę to w szkole na lekcjach, a będę musiała stworzyć jeszcze logo na otrzęsiny. Oczywiście fajnie mieć plastyka w klasie. 

Co do szkoły  to jest to jedyne miejsce gdzie jest w miarę wesoło, lubienie szkoły jest zwykle trochę dziwne czyż nie? Ale żal po studiach odszedł już bez pamięci. Lepiej się stało. 

Zaczęłam chodzić na jazz, jest to strasznie trudne i męczące, niezapomniane zakwasy. Chyba przepiszę się na inny styl tańca. 

Kupiłam ostatnio piękne butki w śmiesznie niskiej cenie, jednak nie dam rady dojść w nich daleko. W ogóle u mnie chodzenie nie wysokich butach leży i kwiczy. Jednak to nie umniejsza zadowolenia z wyglądu mojej nowej części garderoby. 


Założyłam ostatnio również deviantarta, gdzie zamieszczam moje rzadko tworzone prace
http://ruda-jedza.deviantart.com/ i jestem w trakcie tworzenia photobloga jednak to czy zamieszczę do niego linka tutaj stoi pod znakiem zapytania :)

Pozdrawiam cieplutko :)



czwartek, 27 września 2012

Cóż, koszulka nie jest aż tak straszna jak próbowałam ją przedstawić, ale i tak mi się podoba. Zaczęłam już następną która ma być prezentem, mam mieć podobno "zamówienie" od koleżanki i pomysł na kolejną koszulkę. Coś czuję, że to całkiem fajne zajęcie :)












poniedziałek, 24 września 2012

Jesienna przypadłość o nazwie choroba niestety dotknęła także i mnie. Siedzę sobie w domu zasmarkana, otoczona murem mokrych chusteczek. Szczerze? Chorowanie jest nad wyraz nudne, rozmyślam czy iść jutro do szkoły, mimo iż do mego stanu jak na złość dołączyły również truskawkowe dni. Jakby nie patrzeć to dobrze że w ogóle jest okres, no ale zwykle jak już się pojawi to mam go dość. Czuje się gorzej niż fatalnie, ale nudzi mi się w domu ;) 
Kiedyś cały dzień przed komputerem to był cudownie spędzony dzień, na szczęście już dawno mi to przeszło. 
Jeden plus siedzenia w domu jest taki, że skończyłam moją (robioną chyba z miesiąc, znaczy tyle leżała, bo pracy to pewnie z pięć dni by było) koszulkę. Muszę ją tylko wyprać z ołówka, czego już dzisiaj nie mam siły zrobić. 
Obiecałam że ta notka nie będzie taka sucha, także już maszeruję po aparat zrobić "przedsmak" bluzeczki ;> 




Krew, krew, krew ;D

Jeśli chodzi o koszulkę to na razie tyle, jutro, najpóźniej pojutrze objawię całość mego (choć w sumie i nie mego) jakże genialnego pomysłu, a raczej genialnego pomysłu na to co by tu przemalować na ubranko.


Notka musiała być, gdyż miałam wielką potrzebę poskarżenia się na to jak bardzo się źle czuję, przed jak wielkim dylematem stoję (iść do szkoły, czy nie iść, oto jest pytanie) oraz będę musiała po zastanawiać się chwilę nad tym czy koty mają katar. 
Oprócz tego muszę odwiedzić lekarza rodzinnego, zapytać się o szczepienia, powiedzieć mu że mam najprawdopodobniej problemy z krążeniem, iść po skierowanie do dermatologa, oraz podbić książeczkę sanepidu która nawet nie mam pojęcia gdzie się znajduje. Szkoła ma jednak swoje minusy. 

Ostatnio tak średnio jest. 

środa, 12 września 2012

Niestety nic artystycznego nie mam, ale spokojnie, robi mi się druga w moim życiu koszulka, potem planuję następną jako prezent.. może akurat mi się to spodoba. 

Dziś chciałam dla odmiany zastanowić się czy z bloga zrobić typowy artystyczny albumik, jak to było dotychczas w większości, czy pomieszać go z pamiętnikiem bym częściej miała co dodawać? Przekonałam się, że prowadzenie internetowego pamiętnika to całkiem ciekawe i pomagające choć trochę, a przynajmniej mi doświadczenie, jednak odważyłam się na to tylko na jednym forum. Czyż pierwotne założenie bloga nie miało być właśnie takie? 
Jakoś nie wiem czy się do tego przekonam, kojarzy mi się to ze zbytnim uzewnętrznieniem się, obawą że przeczyta to ktoś kto nie powinien, jednak jeśli ma mi to pomóc to czy powinnam zwracać na to uwagę? 

Mimo wszystko notka bez zdjęć czegoś z moich tworów wydaje mi się przerażająco goła i pusta. Zdjęcia lepiej się ogląda zwłaszcza jeśli nie każdy jest obdarzony talentem do ciekawego i porywającego pisania :P. 

Ciągle jestem zabiegana, chciałabym zrobić tyle rzeczy, w tym czeka mnie rysunek na pojedynek na innym forum, który powinnam zrobić już dawno, jednak facebook zabiera zbyt dużo wolnego czasu. Zaraz po nim Trudne Sprawy :P i notoryczne nie przebywanie w domu. Ciężko za każdym razem tachać ze sobą kartki w teczce. 

Poza tym atmosfera w domu jest jaka jest, przytłacza mnie, mogę odżyć tylko jeśli nie siedzę tutaj, a to nie sprzyja rysowaniu. Pani plastyk nawet za czasów szkolnych nie zwykła nosić ze sobą szkicownika, a co dopiero teraz :D 

Powinnam się uczyć na anatomię, a wżeram resztki słonecznika jednocześnie pisząc tę epopeję, a wzrokiem tęsknie poszukując jakiejś wody :D 

Co do sposobu uzewnętrzniania się na blogu to będę to przemyśliwać, ale spokojnie, następna notka mam nadzieję już z koszulką albo czymkolwiek już nie będzie taka "goła" ;> 


Ps. Ponad 400 wyświetleń to dla mojej skromnej osoby całkiem satysfakcjonujący wynik, mimo iż pewnie połowę sama nabiłam sprawdzając czy ktoś coś do mnie nie pisia, ale ten fakt możemy pominąć, pozwalając mojej dumie rozleźć się po całym mym jestestwie.

PPs. Pozdrowienia dla mych czterech obserwatorów ;) 

czwartek, 6 września 2012

Szkoła jak szkoła, zapowiada się w miarę ciekawie. Pewnie zmienię o niej zdanie, jak trzeba będzie zacząć się uczyć, ostatnio robiłam to w kwietniu, na dyplom, trochę się odzwyczaiłam :D A jak już tak szkolnie to zeszyt dla siostry. 







+ bonus, moja ściana. trochę obklejona, dlatego cenzura, ale to co malowane widać. Oczywiście stworzone już chyba dobre dwa lata temu, kuń zdążył jak widać przeżyć zmianę koloru ścian, no ale nie mam co wrzucać, ale blog musi jakoś żyć :)




Pozdrowienia dla czytelników. 





piątek, 31 sierpnia 2012

Pierwsza próba kredek akwarelowych. Kolejna pani inspirowana Lol'em. Oczywiście nie skończona. I pewnie już nie będzie, chciałam tylko nowy zakup wypróbować.






Na dokładkę taki luźny szkic, zrobiony wczoraj wieczorem. Chciałam coś podobnego przenieść na koszulkę. Wizja chodziła za mną już dobrych kilka dni, ale wiedziałam, że jak zacznę przenosić pomysł na papier, to z dobrego rysunku zrobi się gniot :)



+ dostałam się do tej szkoły. Jeszcze jakoś do mnie nie dociera, że w poniedziałek do niej idę. Nerwy zaczną się w weekend. Zaczynam nowy etap.

niedziela, 12 sierpnia 2012

No i mam nagłówek :) Jakiś szczególny nie jest, ale blog już lepiej wygląda. Rysunek z którego powstał:




Robiłam też jakiegoś fantastycznego potworka do pojedynku na jednym forum, za cudowne to to nie jest, bo zrobiłam dość na szybko, po drugie rysowanie z wyobraźni jakoś średnio mi wychodzi co widać na powyższym :P 



A tak znalazłam też ostatnio moje jednorożce (jeden niestety jest zwykłym koniem bo zapomniałam rogu) robione jeszcze na zajęciach fotografii w szkole. Jest to heliografia, czyli zdjęcia bez użycia aparatu. 
A tak nawiasem mówiąc to wiecie że zdjęcia można robić nawet pudełkiem po butach? ;)